Ćwiczenie techniki po pracy przy kapliczkach, plus zrobienie ze dwóch podjazdów wzdłuż parowów. Niezbyt długie były ale mi i tak dały w kość i się na pewno przyda każdy taki wypad ;)
Pomimo małej odległości kolano boli. Lekko było je czuć podczas jazdy ale nie przeszkadzało, wieczorem gorzej, najwidoczniej po wcześniejszej sobocie nie doszło jeszcze do siebie. Niedobrze.
Również podczas jednego ostrego szarpnięcia i ślizgu rowerem ostro zareagował bark. Bardzo niedobrze, myślałem, że na takie ruchy jest już nieczuły a tu taka niemiła niespodzianka ;/
Razem z Aśką oprowadzeni przez Bartka na zachód od Grotnik. Wycieczka fajna, najdłuższy dystans od 3 lat w moim wydaniu. I tu się zaczyna gorsza część ponieważ kolano zdechło totalnie. Już nie pamiętam w którym momencie ale jakoś w drugiej połowie przynajmniej. Wcześniej zdechł zad i miejscami ledwo bylem w stanie usiedzieć na siodle :P Kolano pobolewa przez kolejny tydzień, wiec dośc ostro dostało po dupie, zobaczymy jak na krótszych wypadach sie spisze teraz.
Aaa no i sobie naciągnąłem jakieś ścięgno czy inne cóś przy kostce po nie uprzyjemniało jazdy ;) Po tygodniu w sumie przeszło, czasem tylko czuję przy prowadzeniu auta.
Wbrew pozorom te pagórki mają fajny potencjał ;] A jeszcze wielu nie ogarnęliśmy ;] Tym razem najważniejsze było przeprosić się z Patrolem, bo jazda była po nim genialna ;]
Brak bólu w kolanach! Co mnie niezmiernie cieszyło po takim dystansie w lekko juz bardziej górzystym terenie ;]
Drugi dzień zlotu i wycieczka właściwa. Czyli oprowadzeni przez lokalsów po okolicznych "fajnych" miejscach ;] Iście fajne mają te miejsca. Wydawało mi się, że kilometrów wyszło więcej, ale dokładnie nie pamiętam, sam nie miałem tracka, posiłkowałem się [url=http://alkor.bikestats.pl/1112776,Oczywiscie-zapom...Aśkowym[/url]. Tak to jest jak się dodaje wycieczki z miesiecznym opóźnieniem ^^'
Brak bólu w kolanach. Z tego co pamiętam bark również przeżył ;]
Oprowadzeni po Smardzewie, który odkrył przed nami swój prawdziwy potencjał. Jak również kilka ciekawy, nieznanych wcześniej mi miejsc na północy Łagiewnik.
Kolana podczas jazdy w miarę ok, choć parę razy zabolało. Prawe kolano dawało sie potem wieczorem we znaki.
Wycieczka co ciekawszych partiach tej części Jury. Bardzo spoko trasa, towarzystwo i w ogóle wszystko. Wszyscy byli ubłoceni jak cholera. Aż ciężko było usiąść na siodełku w pewnym momencie
Niestety pojawił się niewielki ból w lewym kolanie. Na samej wycieczce jakoś bardzo się we znaki nie dawał, ale trzymał się przez cały tydzień, niezależnie od wysiłku. Chyba 3 dni jazdy z rzędu mu zaszkodziły niestety.
Mała pętla od Jaskini Raj. Mała krótka, cholernie upierdliwa, bo szlaki nie zgadzały sie z mapą no i się jeszcze zagubiliśmy... Zjazd do bani po prowadził zaśnieżoną rynną, niewiele było z tego frajdy.
Kolana w porządku, bark bolał jedynie przy jednym upadku.
Tym razem nie uszło nam to z alkor na sucho. Sporo śniegu i błota w porównaniu do ostatniej wizyty w tych górkach. No i oczywiście kolejna dawka gubienia się (chociaż o nic w porównaniu z piątkowym tripem...) no ale z takimi oznaczeniami szlaków to i nie dziwota. Bardzo dziwny trip i w sumie niewiele przejechaliśmy, ale tym razem udało nam się w końcu ogarnąć Miedziankę ;]
Brak bólu w kolanach. Za to zad cierpiał niemiłosiernie...