Data trochę strzelana bo już nie pamiętam za Chiny kiedy to było ;P Dojazdowo na sztywniaku, myślałem, że zdechnę (chyba inne mięśnie pracowały niż przy jeździe na fullu) ale wszelkie stawy w jak najlepszym porządku i to najważniejsze ;]
Aśka->Babcia->Dom Dojazdowo, na początku dość konkretnym tempem jak na mnie, potem trochę oklapłem. W przerwie u Aski ból kolana, choć podczas samej jazdy wszystko było ok. Zobaczymy jutro rano.
W końcu udało mi się wybrać od pracy na rowerze. Kondycję mam chyba jeszcze gorszą niż zwykle (nie wiem jakim cudem, bo w wakacje jeździłem sporo jak na mnie i moje kolana). Kolana zero bólu wiec jest dobrze
Jw. Znowu lekki ból kolana pod koniec. Muszę mniej cisnąć od początku zdaje się. Zresztą dzień restu tez sie przyda bo kondycyjnie nędznie to wyglądało.
Tym razem bez bólu kolana!! Traska dość nużącą choć o takich godzinach jak jadę na rehabilitacje to przynajmniej się można pościgać z ludźmi wracającymi z pracy. Przynajmniej na tyle na ile pozwala kolano bo miejscami trzeba odpuścić. W piatek to dopiero będą zasuwać ludzie na chate ;D