Wycieczka co ciekawszych partiach tej części Jury. Bardzo spoko trasa, towarzystwo i w ogóle wszystko. Wszyscy byli ubłoceni jak cholera. Aż ciężko było usiąść na siodełku w pewnym momencie
Niestety pojawił się niewielki ból w lewym kolanie. Na samej wycieczce jakoś bardzo się we znaki nie dawał, ale trzymał się przez cały tydzień, niezależnie od wysiłku. Chyba 3 dni jazdy z rzędu mu zaszkodziły niestety.
Mała pętla od Jaskini Raj. Mała krótka, cholernie upierdliwa, bo szlaki nie zgadzały sie z mapą no i się jeszcze zagubiliśmy... Zjazd do bani po prowadził zaśnieżoną rynną, niewiele było z tego frajdy.
Kolana w porządku, bark bolał jedynie przy jednym upadku.
Tym razem nie uszło nam to z alkor na sucho. Sporo śniegu i błota w porównaniu do ostatniej wizyty w tych górkach. No i oczywiście kolejna dawka gubienia się (chociaż o nic w porównaniu z piątkowym tripem...) no ale z takimi oznaczeniami szlaków to i nie dziwota. Bardzo dziwny trip i w sumie niewiele przejechaliśmy, ale tym razem udało nam się w końcu ogarnąć Miedziankę ;]
Brak bólu w kolanach. Za to zad cierpiał niemiłosiernie...
Szybki wypad w nocy (niestety za dnia się pracowało...) żeby przetestować kierownicę i opony na śniegu przed wyjazdem w góry. Krótka pętla ale jako, ze zacząłem w kole 22:30 to klimat świetny, zero ludzi w ciemnym lesie ;]
Przejażdżka, która miała przetestować wiele rzeczy. Skończyło się tak, że na 4-tym kilometrze naderwał mi się wentyl i czekał mnie spacerek do domu... Przynajmniej sprawdziłem rękawiczki. Dobre ;]
Na dziś przepowiedziana była dłuższa wycieczka. Choć i tak ją skróciliśmy z braku czasu to do mnie dotarło, że przez kolano (głównie) nie robiłem tak "straszliwego" dystansu od jakichś 2 lat ;D Część nightride'owo. Przyznam, że szukanie w lesie, w nocy, przy jednej lampce, zagubionego szlaku do jaskini Piekło tworzy niezły klimat ^^ szczególnie, że przy jaskini w lesie stoją gdieniegdzie drewniane rzeźby naturalnych rozmiarów ;]
Kolana prawie bez bólu, raz zabolało ale tylko na chwilę. Jestem więcej niż zadowolony ;] (Gorzej z nadwyrężonym barkiem i obolałym zadem ale to są bardziej błahe sprawy ;P)
Pierwszy dzień w świętokrzyskich. Wysiadamy z alkor z auta i od razu na rowerach w las ;] Przyznam, że górki genialne, świetny interwał i niezła odmiana dla wyższych gór, gdzie nie wszystko da się podjechać a i zjechać gdzieniegdzie ciężko ;]
Test barku. Wynik: Działa! ;D Jest super, na rowerze bark boli mniej niż w domu ;] Przy okazji mały test rękawiczek zimowych. Bardzo wygodnie, ewidentnie za ciepłe na taką pogodę (czyli dobrze jak an rękawiczki zimowe). Jedyny mankament to precyzja chwytu palcami np. przy wyjmowaniu czegoś z kieszeni. No ale nei spodziewałem się niczego innego po zimowych rękawiczkach ;]
Pierwszy i od razu z długą przerwą bo se łapę zepsułem >.< Na Stumpim takie Jagodowe zjazdy i mniejsze hopki (bo tylko takie robię) to po prostu bajka ;] Nawet pokusiłem sie o jedną większą hopę i byłem wielce zadowolony rezultatem. Tylko potem na tego dropa mnie podkusiło i chyba se wywaliłem bark ze stawu...
Kolana całe, nie bolały ani podczas jazdy ani po upadku.