Dojazdy na OSy w Zawoji, kolano zdychało jak nie wiem, więc niestety nie mogłem sie cieszyć za bardzo pożyczonym fullem, bo nawet na zjazdach musiałem siedzieć w siodle.
Tydzień przerwy wiec postanowiłem się trochę rozjeździć przed ET, żeby kolana tak nie zdychały. Przez ostatnie dwa dni dość bolały tak same z siebie, na rowerze OK, choć trzeba przyznać, że specjalnie wybrałem taką bardziej płaską trasę.
Pierwsza porażka w tym sezonie. Ostatnio zdarzało mi się jeździć nawet codziennie, wiec pomyślałem o jakimś większym dystansie. Pierwsze oznaki bólu były po 13 kilometrze ale jeszcze w granicach normy. Po 20 (czyli niestety już za połową, więc nawet nie było jak skrócić) zaczęła się katorga, na asfaltach jechałem w kole 13 km/h. Ledwie wlazłem do domu, zobaczymy co jutro dzień przyniesie. Na szczęście i tak nie muszę się ruszać z domu. Dzień czarnych myśli.
Jak w tytule. Brak bólu w kolanach ale pod koniec lekki ból łydki. Pierwszy raz od baaardzo dawna jeździłem 3 dni z rzędu, więc może lekkie przeciążenie. Nic to i tak miałem robić jakąś przerwę.
Dojazdowo, na początku lekki ból kolana, zapewne po wczoraj. Po rozgrzaniu nic, zobaczymy później. Co ciekawe ostatnio kolana bolą w innym miejscu. Nie wiem w sumie czy to dobrze czy źle ;/
Trochę kolano rano bolało ale zdecydowałem sie pojechać. W końcu tylko po mieście, więc nie powinno być źle. Na rowerze, bez zarzutu, zobaczymy co potem.